środa, 10 kwietnia 2013

Kopciuszek. Dalsze losy

Kiedy w dzieciństwie słuchałam bajek o Kopciuszku, trudno mi było uwierzyć, że ich bohaterka - to usmolone, kuchenne popychadło - była piękna. Że łachmany i smugi sadzy na policzkach mogły tak skutecznie zakamuflować jej urodę. To jak to? - myślałam sobie. Oni tam wszyscy ślepi byli? Nikt nie widział tych fiołkowych źrenic, perłowych ząbków, kształtnej nóżki? Trzeba było dopiero dziewczynę wystroić w falbaniastą krynolinę i obwiesić klejnotami, żeby ludziom opadły z oczu łuski?
Kiedy trochę urosłam, zrozumiałam, jakie to bałamutne prawdy miała dzieciom wtłaczać do głów ta bajka. Miała im uświadamiać, że uroda nie ma znaczenia, bo nawet brudny kopciuch zmienia się w księżniczkę w oczach zakochanego księcia. Że o pięknie nie decyduje regularność rysów, lecz szlachetność serca. Że najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. I że wszystko to guzik prawda!
Bo ledwie dzieci odrosną od ziemi, jasno widzą, że opowiadano im duby smalone. Przecież tylko naiwniak i dureń zobaczy w brzydkim kopciuchu piękną księżniczkę. Nikomu normalnemu taka historia się nie zdarza! Dlatego w prawdziwym, dorosłym życiu kopciuch tkwi tam, gdzie jego miejsce - w bajce. Jednak niekiedy... bardzo rzadko...  właściwie prawie nigdy, ale...  no cóż... czasem z tej bajki ucieka. Posłuchajcie historii Elżbiety.


Wyobrażam sobie, co też ona musiała czuć w czasie swojej długiej drogi do Krakowa. Była pewno jednym kłębkiem nerwów! Dobrze wiedziała, jak będzie wyglądać ta chwila, kiedy już stanie przed młodym polskim królem. Zapewne on też, jak wielu wcześniej, wywali na nią oczy i będzie się gapić z otwartą gębą. Już czuła ten wzrok, ślizgający się po jej postaci, widziała to zdumienie, a potem, nie daj Boże, grymas wstrętu?

W takich chwilach - krótkich, bo nie umiała długo chować urazy - czuła złość na swego wuja. Może gdyby w dzieciństwie choć trochę o nią zadbał, nie byłaby taka niewydarzona. Jej kości rosłyby prosto i równo, a figura nie wygięłaby się w znak zapytania. Twarz nie byłaby tak komicznie wąska i długa. I ten groteskowy uśmiech! Nieszczęsna wada zgryzu sprawiała, że siekacze były ułożone niemal poziomo i wystawały z warg, choćby nie wiem jak starała się je zaciskać. I co on... Kazimierz... młody i podobno przystojny... co on powie, kiedy stanie przed nim taka narzeczona? Ucieknie w popłochu, a ją odeśle do domu? Nie, nie, wiedziała, że tego nie zrobi. Nie pozwoli mu dworność, ale przede wszystkim polityczny interes. Przecież Elżbieta jest habsburską cesarzówną, dobrą partią, o którą polski król sam zabiegał! W tym momencie budziła się jej rodowa duma, dodając trochę animuszu, ale duma kobieca... ech... ta leżała w gruzach.

Nieliczne wizerunki Elżbiety Rakuszanki. Ze względu na swoją nieszczególną urodę nie lubiła się portretować
Kiedy Elżbieta w końcu dociera na miejsce i staje przed narzeczonym, wszystko toczy się tak, jak w jej najczarniejszych snach. Wychodzi jej na spotkanie 27-latek, który pasuje do dziewczęcych marzeń: wysoki i szczupły, ciemnowłosy, o wąskiej twarzy i dużych, nieco skośnych czarnych oczach. Ona patrzy na niego z upodobaniem, ale on... Brwi nad jego czołem zbiegają się w równą kreskę, a przyjemna, miękka i śpiewna mowa, z której Elżbieta nie rozumie ani słowa, zaczyna nabierać twardych tonów. Dziewczyna widzi, że nie jest dobrze!

Kazimierz Jagiellończyk patrzy na Austriaczkę i czuje, jak ogarnia go furia. Teraz już rozumie, czemu wysłany na przeszpiegi Marcin Bielski, który miał mu obejrzeć narzeczoną, tak potem kręcił i opowiadał te swoje głodne kawałki. O tym, że jest  "ni do kogo prawie podobna w twarzy i na wyroście", a postać ma "różną niż wszyscy ludzie". No ma! Każdy widzi to garbate metr sześćdziesiąt, wykręcone jak sosna na wietrze!

Królowi trudno zapanować nad emocjami. Ucieka do swoich komnat i nie opuszcza ich przez dwa dni. W końcu zwołuje doradców. Mówi im wprost, "że mu się oblubienica nie podoba" i prosi, "aby mu radę dali, bo jej za małżonkę mieć nie chce". Oczywiście, żadnej innej rady nie dostanie, jak tę, że musi się do Elżbiety przekonać, bo dynastyczne  korzyści tego mariażu liczą się bardziej niż jego gust. Król sam to wie, sam o ten ożenek zabiegał i czuje, że wpadł w pułapkę. Po dwóch dniach zmagań ze sobą, z ciężkim sercem decyduje się wziąć brzydulę za żonę.

Richard Redgrave, Kopciuszek (1842) 


10 lutego 1454 roku 27-letni Kazimierz Jagiellończyk, od siedmiu lat król Polski, staje przed ołtarzem z 18-letnią Elżbietą Austriaczką (po staropolsku Rakuszanką). Wesele jest huczne, a uroczystości trwają całe osiem dni. 

A potem, co się dzieje potem? Uwierzycie, że tego nie wiadomo? Zadziwiające, jak wiele zachowało się przekazów i relacji na temat tego pierwszego spotkania naszej pary i jak niewiele wiadomo o tym, co działo się między nimi zaraz po ślubie. A musiało się dziać sporo, skoro piękny Kazimierz od wielkiej niechęci szybko przeszedł w stan oczarowania swoją brzydką żoną. Bo po tym hucznym ślubie wcale od niej nie uciekł do ślicznych dwórek, strzelających w jego stronę spojrzeniami. On się w niej zakochał! Ale jak przebiegła ta tajemnicza metamorfoza - na ten temat przekazów brak. To, co najciekawsze, musimy więc sobie wyobrazić sami. Historycy i kronikarze zgrabnie i wygodnicko wyłgują się okrągłym zdaniem, że małżeństwo, mimo początkowej niechęci Kazimierza, ułożyło się nad wyraz harmonijnie. Zachowują się całkiem jak bajkopisarze, kwitując historię królewskiej pary zaklęciem: "A potem żyli długo i szczęśliwie". 

Kazimierz IV Jagiellończyk
na obrazie  Marcello Bacciarelliego
Mogę się tylko domyślać, że to szczęście było zasługą naszego Kopciuszka. Że gorąco zakochała się w swoim mężu, co prawdę mówiąc, nie było trudne. Król najwyraźniej należał do tych mężczyzn, o których marzą wszystkie kobiety. Przystojny, niegłupi, stanowczy kiedy trzeba, ale na co dzień ujmujący i wrażliwy. Ciekawą opinię, właściwie litanię zachwytów, zostawił o nim pruski kronikarz: „miły, najłagodniejszy, najdobrotliwszy, najlepszy”. Do tego para ciemnych oczu i smukłe ciało, czegóż wymagać więcej?

Elżbieta dla Kazimierza nauczyła się naszego kraju. Szybko opanowała polski, bo on nie znał jej języka. Bystry i otwarty umysł dziewczyny chłonął wszystko, co wokół się działo. Próbowała zrozumieć ten obcy świat i jak najszybciej stać się jego częścią. Tym zapewne zjednywała sobie ludzi. Szybko zaprzyjaźniła się z matką Kazimierza, królową Sonką, i krok po kroku stawała się coraz bardziej poważaną i kochaną osobą na polskim dworze. On widział, jak żona owija sobie wszystkich wokół palca, czy można się dziwić, że w końcu sam jej uległ? Był przecież z tych wrażliwców, "najłagodniejszych i najdobrotliwszych". Zapewne patrzył na jej jasne warkocze, na błyszczące, siwe oczy i zastanawiał się, czemu wcześniej nie zobaczył ich urody.

Myślę, że to zakochiwanie się w Elżbiecie zabrało mu mniej więcej rok. Bo niemal równo dwa lata po ślubie przyszedł na świat ich pierworodny, Władysław, a potem już "co rok, to prorok", jak mawiała moja babcia. Jak w zegarku sypały się kolejne dzieci (w sumie trzynaścioro!) i zaczęła się ta małżeńska idylla, która przejdzie do kronik. Że kochali się gorąco, ufali sobie bezgranicznie i nie rozstawali ani na krok. On ją zabierał we wszystkie swoje podróże, zjechała z Kazimierzem całą Koronę, a Litwę odwiedziła aż 30 razy (i to będąc niemal cały czas w ciąży, miała kobieta zdrowie!). Przeżyli ze sobą 38 lat i przeszli do historii jako najlepiej dobrana i najszczęśliwsza królewska para w naszych dziejach.

Kraków na najstarszym ze znanych drzeworytów, w piętnastowiecznej "Kronice Świata" Schedeliusa


I wychowali wspaniałe dzieci. Elżbieta już potrafiła zadbać, by jej synowie i córki dostali nauczycieli najlepszych z możliwych. Uczyli ich sławny dyplomata i historyk Jan Długosz i uznany włoski humanista Filip Kallimach. Warto było, Elżbieto! Jeden Twój syn Kazimierz zostanie świętym, drugi, Zygmunt, wielkim polskim królem. A pozostałe dzieci?

W wyliczeniu, jakie niżej przytoczę za Władysławem Kopalińskim, aż roi się od genealogicznych szczegółów. Trochę trudno przez nie przebrnąć, ale zapewniam Was, że warto. Spójrzcie, wynika zeń jasno, że wszystkie - uwaga, WSZYSTKIE! - dynastie panujące dzisiaj w Europie pochodzą po kądzieli od naszej pary Jagiellonów, od Kazimierza i Elżbiety. 

Najstarszy ich syn, Władysław, król czeski i węgierski, wyda swoją córkę za cesarza Ferdynanda I Habsburga - z tej linii wywodzi się dynastia Sachsen-Coburg-Gotha, panująca w Belgii. Druga córka Elżbiety, Zofia, wyjdzie za margrabiego branderburskiego - ich potomkowie trafią do dynastii hanowerskiej, później windsorskiej, panującej w Wielkiej Brytanii. Piąta córka poślubi księcia pomorskiego Bogusława X, a jej potomkowie staną się członkami dynastii szlezwicko-holsztyńskiej, od której pochodzą po kądzieli królowie Danii i Norwegii. Szósta córka, Barbara, wyjdzie za księcia saskiego - od ich dzieci w prostej linii wywodzą się królowie Prus i cesarze Niemiec Hohenzollernowie, a po kądzieli także królowie Szwecji Bernadotte'owie. Wreszcie córka piątego syna, wielkiego polskiego króla Zygmunta Starego, poślubi elektora brandenburskiego i to od ich potomstwa wywodzi się po kądzieli dynastia holenderska, wielkich książąt Luksemburga i książąt Monako.

A temu wszystkiemu dał początek brzydki kopciuch, wygięta w pałąk dziewczyna, jadąca z duszą na ramieniu na bal do swego księcia. Twoje życie sprawia, że wciąż chce się wierzyć w bajki i w błękitną, monarszą krew, Elżbieto, matko królów i świętych, moja ulubiona królowo.


Tutaj znajdziecie informacje o wyglądzie Elżbiety, odtworzonym na podstawie badań jej szkieletu
Zdjęcia: Wikimedia; Rysunek na otwarciu to ilustracja do "Kopciuszka" braci Grimm autorstwa Paula Friedricha Meyerheima

54 komentarze:

  1. Wspaniała królowa, matka, żona, kochanka!!! Uwielbiam dynastię Jagiellonów, zaczytuję się od lat w jej historii!!! Pięknie ujęłaś historię tej pary kochanków :)!!! Pozdrawiam ciepło! S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że miałaś przyjemność z lektury, pozdrawiam!

      Usuń
    2. Jeśli uniesienia czytelników sprawiają Pani radość, to zapewniam, że dzisiaj ta powinna osiągnąć apogeum! Oderwałam się od swoich zajęć i od kilku dobrych godzin ślęczę nad Pani blogiem :) Nie mogę się oderwać oderwać od kunsztu, majstersztyku, tej poetyckiej syntezy historii i prawdziwej, życiowej fabuły. Jestem pod wrażeniem, a rzadko pod takim bywam. Pozdrawiam i zachęcam gorąco do praktykowania publikacji tych ciekawych wpisów!
      PS Nigdy bym nie pomyślała, że "blog" może mieć jakieś pozytywne przymioty. Jest już Pani w moich zakładkach :)

      Usuń
    3. Oj, chyba dopadnie mnie żałosna próżność, bo czytam Pani opinię już piąty raz :) Serdecznie dziękuję, moja radość naprawdę osiągnęła apogeum!

      Usuń
    4. No coz, przylacze sie. Na widok slowa "blog" dostaje zwykle dreszczy. Generalnie wiekszosc z nich wyglada jak glupkowate wynurzenia durniow. Z poziomem polskiego klasy pierwszej podstawowej i horyzontami myslowymi podworkowej panienki wzglednie tzw abs-a (absolutnie bez szyi). Pani blog... No coz, zawalilam dzis troszke prace (aha- troszke - mialam przeczytac pare artykulow, przygotowac plan eksperymentu - przyczytalam kawalek grantu, bo mi oko na komputer padlo). Dodatkowo wyszlam z pracy godzine pozniej niz zwykle. Bo nie moglam sie oderwac od Pani tekstow. Dokladnie tak, jak Pani Topolska powyzej. Wiedza, inteligencja, bardzo dobry, poprawny jezyk i wielki talent literacki... Jestem zwariowanym molem ksiazkowym, ktory przeczytal wszystkie mozliwe biblioteki i ma dziesiatki tysiecy ksiazek w domu, jestem tez paskudnym, zrzedliwym krytykiem wszelkich blogow... Po raz pierwszy w zyciu jestem oczarowana tym, co sie nazywa "blog". Poprosze wiecej, znacznie wiecej :) Pownna Pani przymierzyc sie do ksiazki o tytule tego blogu. Sadze ze wsiadlabym w samolot by poleciec do kraju i kupic te ksiazke. PS Bardzo lubie Elzbiete Rakuszanke, ale jeszcze nie czytalam tak ladnie napisanego tekstu na jej temat. Faktow historycznych ubranych w basn. Nie wiem, czy bede opowiadac corce bajke o Kopciuszku, ale, uczac ja historii Polski, na pewno przeczytam jej Pani tekst o Elzbiecie.

      Usuń
    5. O mój Boże, dziękuję. Mam nadzieję, że takie komplementy nie podziałają na mnie paraliżująco, tylko uskrzydlą. A bardzo mi to teraz potrzebne, bo książka właśnie powstaje :)

      Usuń
    6. Super :) To chcialabym wiedziec, kiedy juz wyjdzie... Dosyc mam artykulow naukowych, chce historie Polski i swiata, ladnie opowiedziana :)

      Usuń
    7. Na razie powstaje, nie wiem jeszcze kiedy wyjdzie, ale gdy szczęśliwie dobrnę do mety, na pewno będę się tym tutaj chwalić :) Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki to już chyba los Kopciuszków, muszą być bardziej heroiczne niż my, nawet w szczęściu...

      Usuń
  3. Najwazniejsze, ze byli szczesliwi...!
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  4. Sprawiłaś, że się popłakałam przy lekturze tego postu. Dziękuję Ci za tego bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja bardzo dziękuję Ci za tę opinię. Cieszę się, że są i wzruszenia.

      Usuń
    2. Ja tez i az zadziwilam sie sama nad soba, ze poszukujac pewnych elementow historycznych do tekstu o dynastii Jagiellonow,dla dzieci polonijnych, bede ronic lzy. ACH ! Zalaczam uklony z zyczeniem owocnej kontynuacji nastepnych tematow z korzyscia dla nas czytelnikow.

      Usuń
  5. Jak zwykle pragnę pogratulować świetnego tekstu Pani Andromedo. Kazimierz Jagiellończyk, to zdecydowanie najwybitniejszy polski władca, a "Matka Królów" - Elżbieta jest zdecydowanie zbyt mało znana. Jedyne z czym się nie zgadzam, to entuzjastyczna ocena synów tej pary królewskiej. Pierworodny Władysław nazywany był w Czechach i na Węgrzech "królem dobrze" lub "koronowanym wołem", bo na wszystko się zgadzał. Jan Olbracht i Aleksander Jagiellończyk, to raczej przeciętni władcy, którym daleko było to wielkiego ojca. A Zygmunt Stary, to władca, który nie dorósł do swoich czasów. Tkwił mentalnie w średniowieczu, nie zauważając, że czasy, w których przyszło mu panować, są już inne. Popełnił wiele kardynalnych błędów w polityce zagranicznej, bo nie przyłączył Prus, utracił Węgry i Czechy na rzecz Habsburgów, czym przyczynił się do ich potęgi itd. Był zbyt uległy, dobrotliwy i krótkowzroczny, na szczęście miał Bonę, ale nie słuchał jej niestety za często. Obecnie historycy coraz krytyczniej oceniają jego panowanie. Polecam ten artykuł w "Polityce": http://www.polityka.pl/historia/1504384,1,zygmunt-stary-zadobry.read Pozdrawiam i czekam na kolejne teksty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tę opinię. Pisząc, że Elżbieta i Kazimierz mieli wspaniałe dzieci, miałam na myśli dokładnie to, co napisałam: bystrych, świetnie wykształconych młodych ludzi, którzy kiedyś nadadzą ton europejskiej elicie. Nie porywałam się na ocenę ich w przyszłych rolach władców, bo i nie jest to moją rolą. Zresztą taka ocena też pozostaje kwestią gustów i indywidualnych preferencji. Kazimierz Jagiellończyk, o którym Pan pisze, że to najwybitniejszy polski władca, też zbierał cięgi od historyków (że zapowiadał się lepiej niż koniec końców wypadł, co pamiętam z czytanego kiedyś Jana Dąbrowskiego).
      Tylko co do Zygmunta Starego pozostanę przy swoim zdaniu. Być może ulegam temu mitowi dobrotliwego króla, o którym traktuje (bardzo ciekawy) tekst w "Polityce". Być może tylko przypadek sprawił, że Zygmunt Stary władał Polską w jej najlepszym, złotym okresie (i nie wyciągnął z tego korzyści), ale dla mnie już na wieki wieków pozostanie tej Polski symbolem, uosobieniem jej ducha. Może gdyby nie on, ten wiek nie byłby taki złoty? W końcu to jednostki tworzą historię…
      Bardzo się cieszę, że wciąż tu Pan zagląda. Serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  6. Rewelacyjna historia i świetnie podana. Po mistrzowsku.Rzadko mi się udaje przebrnąć przez tak długi post. Zachęciłaś mnie tym postem do powrotu do czytania naszej Historii. )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze chciałam dodać, że tym postem przypomniałaś nam, że mamy być z czego dumni.)

      Usuń
    2. Dzięki, to dla mnie największy komplement, że zachęcam do czytania naszej historii. I masz stuprocentową rację, że mamy powody do dumy!

      Usuń
  7. Nie znałam tej historii, bardzo ciekawa. W ogóle fantastyczny blog. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. W każdej bajce tkwi ziarenko prawdy :)
    pozdrawiam
    eczytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytałam i aż miałam gęsią skórkę . Fajnie by była, aby jakaś polska Philippa Gregory wzięła ten temat na warsztat.

    OdpowiedzUsuń
  10. Twój blog trafia w moje historyczne pasje - cudeńko! Świetny artykuł. Pisz jeszcze więcej. :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. moje czasy <3

    Uwielbiam Twój blog, uwielbiam <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Czytam Twoje historie z zapartym tchem, ta zaś szczególnie mi się spodobała. Elżbieta z całą pewnością i na przekór fizycznym uwarunkowaniom była kobietą piękną. Historia zna wiele mało urodziwych kobiet potrafiących rzucić mężczyzn na kolana.

    OdpowiedzUsuń
  13. Chryste, jak to się świetnie czyta! Chapeau bas!

    OdpowiedzUsuń
  14. Witam,
    Czy można się z Panią skontaktować mailowo? Chciałabym zapytać o coś odnośnie wpisu o Annie Kareninie. Moj e-mail: zaneta.jakubowska0505@wp.pl
    Pozdrawiam, liczę na odpowiedz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najchętniej przez FB. Proszę o wiadomość na priv. Pozdrawiam

      Usuń
  15. Odkryłam wczoraj i już drugi dzień spędzam nad pani blogiem- piękne historie pięknie napisane :) Chyba już z panią zostanę. Zawsze lubiłam historię, była moim ulubionym przedmiotem w szkole- dzięki pani blogowi, znowu mi się to lubienie włączyło :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  17. Dopiero na bloga trafiłam, ale już jest w moich zakładkach! Piszesz porywając mnie do tego świata opowiadań! Kurde, uwielbiam Cię i ciesze się, że potrafisz aż tak zainteresować czytelników jak i mnie, gdyż tak się wciągnęłam w czytanie, że dopiero zauważyłam, że już 1 w nocy ;)
    pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko nie po nocach, ja wciąż tu jestem i nigdzie się nie wybieram :)
      Dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  18. och, jestem pani wdzięczna za tę wspaniałą stronę. Tak mało jest w naszej historii o kobietach, są do dzisiaj ignorowane. w animowanej historii polski nie ma wymienionej ani jednej kobiety, a w naszych podręcznikach nie są one zbyt często wymieniane. Dziękuję pani z całego serca. To się świetnie czyta. Czy jest pani historykiem czy raczej pasjonatką?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pasjonatką. Obawiam się, że historyk miałby opory, by traktować przeszłość tak swobodnie jak ja. Choć moim zdaniem przesadna powaga nie zawsze historii wychodzi na dobre :)
      Cieszę się, że miała Pani przyjemność z lektury,
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  19. Andromedo, trafiłam na Twój blog przypadkiem szukajac informacji o cesarzowej Austriackiej Sissi. Pozwoliłam sobie podać link do tamtego wpisu o niej właśnie na swoim blogu ponieważ jest bardzo ciekawy a i Twoich czytelników skłonił do fajnej dyskusji. Nigdy nie przepadłam za historią ale w Twój blog wsiąknełam na dobre, opisujesz kobiety na tle historycznym w sposób bardzo przystępny aż chce się siegnąc po jakąś historyczną biografię. Będę tu na pewno często zagladać bo sporo ciekawych tu rzeczy do czytania :) Nie mialam pojęci do tej pory, że ta para królewska któa tu opisałas była tak wyjątkowa. Jak widać dobre serce ważniejsze niźli uroda :) dobrze, że Kazimierz sie na tym poznał :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  20. Trafiłam tutaj przypadkiem, szukając zdjęcia Jadzi i okazało się, ze zostałam na dłużej haha. Strasznie podoba mi się styl którym operujesz. Przedstawiasz wszystko na luzie i jednocześnie ciekawie.
    Przyznam się ze po lekturze tej notki zaczęłam totalnie shipować Kazimierza i Elżbietę <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Dzień dobry, przywędrowałam na bloga wczoraj...i zostaję :-)
    Historie doskonale opowiedziane, a lista lektur i filmów do obejrzenia wydłużyła mi się znacząco. No i jakie cudowne mam teraz historie do opowiadania moim dzieciom!

    Dziękuję i pozdrawiam.
    kanga_roo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam i bardzo się cieszę zwłaszcza z tego, że jest co opowiadać dzieciom. Jak też wiele z tych historii pamiętam z dzieciństwa. Serdecznie pozdrawiam!.

      Usuń
    2. Dzień dobry, chciałam poinformować, że historia Elżbiety Rakuszanki bardzo ale to bardzo się dzieciom spodobała :-)
      Pozdrawiam, kanga_roo.

      Usuń
    3. Bardzo się cieszę! Proszę życzyć ode mnie Dzieciom Wesołych Świąt!

      Usuń
  22. Przeczytałam jednym tchem, a i dzieciom przeczytam.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  23. Bardzo ciekawy artykuł. Zawsze lubiłam historię Kopciuszka, stad moje zainteresowanie tym postem. Wspaniałe porównanie. Choć trudno mi uwierzyć w tę małżeńską idyllę. Ale przecież miłość czyni cuda... :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie miałam pojęcia, że obecnie panujące monarchie wywodzą się od Kazimierza i Elżbiety! Aż niewiarygodne

    OdpowiedzUsuń
  25. Fascynujące historie.Świetnie napisane, absorbują lektura

    OdpowiedzUsuń
  26. Trafiłam tu przypadkiem.Czytam i nie mogę się oderwać. :)

    OdpowiedzUsuń
  27. WOW WOW WOW! Uwielbiam takie historie! Uwielbiam opowiesci historyczne o ludziach z krwi i kości, z ich namiętnosciami, sympatiami, o prawdziwym życiu. Czytam sobie po kolei i nachwalić się nie mogę... I , o dziwo zapamiętuję, kto jest kim /nigdy nie lubilam historii zlożonej z dat i faktów/. Brawo, brawo! Pozdrawiam serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
  28. Piękna historia-tyle,że nie o kopciuszka przecież w niej chodzi-cesarzówna smug sadzy na sobie nie miała jeno perły,złoto i drogie kamienie..

    OdpowiedzUsuń